Osobom, które celują w fotografie zapierajace dech w piersiach, polecam
zastosować najlepszy możliwy sprzęt (np. aparat z zabójczym makro, wybornej
jakości i rozdzielczości matrycą, kilka
zdalnie wyzwalanych lamp błyskowych) oraz w cierpliwość, pracowitość i
talent Piotra Naskręckiego.
Poniższe porady natomiast kieruję do osób, które po prostu chcą wykonać
w miarę czytelne fotografie przeciętnej jakości, takie jakie widać
na niniejszych stronach. Tekst jest napisany przy założeniu, że nie
chcemy, albo nie jesteśmy w stanie, inwestować w drogi sprzęt fotograficzny.
Fotografowanie skamieniałości to fotografowanie małych obiektów.
Dlatego nawet przeciętny efekt nie musi być łatwy do uzyskania,
a powody tego są cztery:
1) Powiększenie. Konieczne jest uzyskanie powiększonego obrazu obiektu,
a nasz tani aparat może mieć tak kiepski tryb makro, że niemożliwe jest
zbliżenie aparatu do obiektu bez wyjścia poza zakres ostrości obiektywu.
2) Powiększenie. Konieczne jest uzyskanie powiększonego obrazu obiektu,
który z tego powodu staje się ciemny. Konkretnie powodem jest to, że
mała ilość światła, która pada na niewielką powierzchnię małego obiektu
rozkłada się na dużej powierzchni powiększonego obrazu.
3) Powiększenie. Konieczne jest uzyskanie powiększonego obrazu obiektu,
co sprawia, że obraz drga jak szalony. Przy dużych powiększeniach
można odnieść wrażenie, że obraz drga nawet gdy w pomieszczeniu przelatuje
mucha. Drgania rozmazują obraz przy długich ekspozycjach, a takowe
ekspozycje wymagane są przez wyżej opisane niedobory światła.
4) Powiększenie. Konieczne jest uzyskanie powiększonego obrazu obiektu,
co sprawia, że głębia ostrości jest mizerna, zwykle mniejsza niż grubość
fotografowanej struktury.
Większość tych trudności można pokonać inwestując w najtańszy w sklepie
aparat fotograficzny. Zazwyczaj są one wyposażone w zoom 3x
i bardzo kiepski tryb makro, zupełnie nieprzydatny do celów
makrofotografii.
Nie wdając się rozwlekłą pisaninę, wystarczy stwierdzić,
że fotografowanie przeprowadzić można jedną z dwóch metod:
LUPA ACHROMATYCZNA + APARAT, gdy obiekty są rzędu centymetrów, lub
MIKROSKOP + APARAT, tzn. OBIEKTYW MIKROSKOPU + OKULAR MIKROSKOPU + APARAT,
gdy obiekty są rzędu milimetrów.
I to jest właściwie koniec historii.
Poniżej podaję dłuższy opis szczegółowy powyższych metod.
Jeśli rozmiary naszego obiektu - skamieniałości zbliżają się do niewielu
milimetrów, lub wręcz jednego milimetra, zmuszeni jesteśmy do użycia
mikroskopu. Jeśli zbieramy fosylia, mikroskop
i tak warto posiadać, nawet jeśli nie zamierzamy wykonywać zdjęć.
Powinien to być stereoskopowy mikroskop
do obserwacji obiektów w świetle odbitym.
Dalszy więc opis zakłada, że mamy dostęp do
takiego mikroskopu. Przyjmijmy, że jest to zwykły mikroskop optyczny,
bez cyfrowych
matryc obrazujących.
W fotografii mikroskopowej ciemność, trzęsawka i brak głębi ostrości
doskwierają z jeszcze większą surowością.
Aby wyposażyć nasz optyczny mikroskop w matrycę światłoczułych pikseli,
może nam przyjść do głowy kupno taniego cyfrowego okularu.
Nigdy nie należy tego robić, ponieważ sprzęt taki jest tak złej jakości, że
jest niemal bezużyteczny dla naszych celów.
Okular taki zastępuje zwykły okular mikroskopowy i przez kabel przesyła obraz
na ekran komputera.
Po pierwsze, chyba z powodu opóźnień w transmisji danych z matrycy do
komputera, gdy tylko dotkniemy pokrętła ostrości w mikroskopie, obraz na
ekranie komputera ulega całkowitemu rozmazaniu i nie sposób jest ustawić
ostrości. Po drugie matryca jest tak mała, że obejmuje żałośnie mały fragment
pola widzenia mikroskopu. Żeby sfotografować jeden obiekt, trzeba robić
wiele kadrów i zszywać je razem. Po trzecie, pikselażowa
jakość takich matryc pozostawia
wiele do życzenia (obraz jest kiepski). Zamiast kupować taki okular cyfrowy,
lepiej te trzysta złotych rozdać
ubogim. Znacznie droższych okularów cyfrowych nie używałem, więc nie wiem
jak bardzo wyżej wymienione niedostatki doskwierają w takich
modelach.
Zamiast więc kupować kota w worku, można dostosować mikroskop do współpracy
z naszym aparatem fotograficznym. W tym celu wykonujemy papierową rurkę,
która ciasno daje się nasunąć na rurkę okularową mikroskopu. Papierowa
rurka musi wystawać na
kilka centymetrów poza okular mikroskopu, który pozostaje na miejscu.
Rurkę należy tak zrobic, żeby jej swobodny koniec pasował na
najszerszy pierścień wysuniętego obiektywu naszego aparatu.
Tenże obiektyw wsuwamy w swobodny koniec papierowej rurki i jesteśmy gotowi
do fotografowania.
Efekty takiego fotografowania zależą od wielu szczegółów.
Po pierwsze, obraz drży jak diabli, więc, jeśli konstrukcja statywu
naszego mikroskopu na to pozwala, dociągamy wszystkie śrubki i aretaże,
które uczynią statyw sztywniejszym. Można go również dociążyć jakimś
kawłem żelastwa ze złomu, aby zwiększyć jego bezwładność.
Po drugie, w mikroskopie głębia ostrości jest jeszcze mniejsza niż przez
lupę, więc pieczołowicie ustawiamy nasz kamień tak, aby powierzchnia
skamieliny spoczywała prostopadle do osi optycznej obiektywu mikroskopu.
Często wymaga to podpierania kamyka czasami pod dziwnymi kątami, nieraz
bardzo stromymi. Mogą się do tego przydać woreczki preparatorskie, lub
dowolne przedmioty o powierzchni mającej duże tarcie, np. bryły z twardej
gumy.
Z powodu ograniczonej głębi, odchodzimy od klasycznej reguły fotograficznej,
która mówi, że kadr nie powinien się marnować, tylko powinien być zajęty
przez obiekt. Zwiększenie obrazu obiektu normalnie uzyskujemy przez
ustawienie większego
powiększenia mikroskopu, co mocno zmniejsza głębię ostrości.
Zazwyczaj warto jest więc użyć powiększenia nieco mniejszego niż optymalne dla
obserwacji wizualnych. Należy używać powiększenia "minimalnego rozsądnego",
tzn. takiego, przy którym obiekt rozciąga się na dostatecznie dużą liczbę
pikseli, ale niekoniecznie na cały kadr. Być może wystarczy powiększenie
obiektu tylko na jedną czwartą kadru (zależnie od ilości pikseli w matrycy
naszego aparatu) a uzyskamy znacznie większą głębię.
Zbędne obszary kadru później obetnie się w edytorze graficznym.
Również w układzie mikroskop plus aparat
(czyli obiektyw plus okular plus aparat),
może opłacać się użycie zoomu w aparacie.
Być może błędnie, ale odnoszę wrażenie, że
układ "duże powiekszenie mikroskopu bez zoomu obiektywu aparatu"
daje mniejszą głebię ostrości, niż "mniejsze powiększenie mikroskopu plus
częściowy zoom aparatu". (Czy to ma sens z punktu widzenia optyki?)
W przypadku mikroskopu silne oświetlenie obiektu jest kluczową sprawą,
i tutaj tak jak w przypadku lupy najlepsze efekty otrzymywałem przy pomocy
biurkowych lampek ze zwykłymi żarówkami z drucikiem-żarnikiem.
W przypadku optycznych mikroskopów stereoskopowych, fotografowany
obiekt zwykle znajduje się w sporej odległości od obiektywu mikroskopu
(kilka czy kilkanaście cm), co
pozwala bez trudu zmieścić oświetlającą lampkę w przestrzeni pomiędzy
obiektem a obudową obiektywu mikroskopu.
Ponieważ światłocień przydaje
fotografiom sporo uroku, odradzam używanie do fotografowania
mikroskopów cyfrowych z LEDowym oświetlaczem pierścieniowym, który
likwiduje wszystkie cienie.
Próby oświetlania bardzo małych obiektów (milimetrowych)
przy pomocy światła wskaźnika laserowego spełzły na niczym. (Dlaczego?)