Recenzja ksiazki: Richard Dawkins, "Magia Rzeczywistosci" Zaczne od krytyki bo mnie postraszono limitem znakow. Czesci fizyczne ksiazki zawieraja bledy, zapewne za sprawa ignorancji fizycznej tlumacza (albo Dawkinsa, ale nawet wtedy tlumacz powinien je poprawic). Bledow moze nie ma jakos bardzo bardzo duzo, ale te, ktore sa, sa bardzo bardzo niesmaczne. Grzechy glowne: str. 13: "Radioteleskopy (podobne do teleskopow, ale pracujace w zakresie promieniowania rentgenowskiego)" Radio- czy rentgeno-skopy??? str. 111: "Kometa Halleya ... w ... peryhelium ... najbardziej zbliza sie do Slonca i swieci odbitym od niego swiatlem." Odbitym od Slonca czy moze od peryhelium??? A moze od samego Edmunda Halleya? Moze jednak swieci swiatlem odbitym od siebie? str. 126: "planety ... swieca swiatlem odbitym od gwiazdy, wokol ktorej kraza." Znowu to samo... Nie tylko ze zrozumieniem odbicia tlumacz (czy moze sam autor) ma problem: na stronie 149 czytamy: "Kiedy promien swiatla trafia na szklo, ulega ugieciu. To ugiecie nazywamy refrakcja" Coz: nie TO, tylko inne ugiecie nazywamy ugieciem czyli dyfrakcja (np.ugiecie na otworkach), a TO "ugiecie" nie jest ugieciem, tylko zalamaniem (czyli refrakcja). Dla fizyka to duza roznica. Skoro nazwy tych zjawisk mozna pomylic, to lepiej od maluczkiego nauczac je we wlasciwy, precyzyjny sposob. str. 151: opis wspomina o przeslonie ze szczelina, "przez ktora do pokoju wnika promien" i soczewce "na ilustracji po lewej stronie", a moze po lewej stronie prawej ilustracji? - sam nie wiem. Na zadnej z ilustracji (ani na str.150 ani 151) nie "widzimy" szczeliny wydzielajacej wiazke przed pierwszym pryzmatem. str. 153: Feralny opis drogi promienia przez krople: "lecz odbija sie nieco w gore i dopiero tamtedy wydostaje sie". Nie wiem jak tlumacz lub Dawkins trzymaja przed soba podreczniki, ale wg czytelnika promien odbija sie nie o "dno" tylko lewy "bok", oraz odbija sie w prawo, tak jak to dziecko widzi na rysunku, a nie "w gore". Jesli juz, to raczej odbija sie w dol. Ta sama strona (153): "Po dwukrotnym odbiciu wewnatrz kropli." Moze jednokrotnym odbiciu? A dwukrotnym zalamaniu na powierzchni kropli? str.150: Kwazikubistyczne znieksztalcanie obrazkow nie przysluzylo sie temu na stronie 150: przy ustawieniu szczeliny takim jak na str 150 wszystkie kolory powinny przejsc przez szczeline. Widmo rozciaga sie w plaszczyznie rownoleglej do gornej powierzchni pryzmatu, a wiec poziomo, a nie pionowo, jak pokazano na rysunku. str.173 "Wiekszosc gwiazd, ktore widzimy - na przyklad tworzacych konstelacje zodiakalne - znajduje sie dosc blisko naszej galaktyki." Konstelacje zodiakalne blisko Galaktyki??? str.131: "Dolne zdjecie na tej stronie przedstawia, co z niej [pozostalosci po supernowej obserwowanej przez Keplera] zostalo do dzis." Widzi mi sie, ze obiekt na wskazanym zdjeciu to mglawica Krab, a nie Keplera. str.159: "zdjecie [pozostalosci po?] supernowej zrobione w poprzednim rozdziale zostalo wykonane przy wykorzystaniu promieniowania rentgenowskiego gwiazd." Nie wydaje mi sie. Zarowno Krab jak i Kocie Oko to fotki z Hubble'a. Drobne wystepki: str: 113,114 i jej okolice: tlumacz (autor?) nie odroznia slowa "obrot" od "obieg", "krazenie", "okrazanie", "orbitowanie": "Ziemia obraca sie wokol Slonca po wielkim kole" "os obrotu Ziemi nachylona jest wzgledem osi obrotu wokol slonca". Ziemia nie obraca sie wokol Slonca, tylko krazy wokol Slonca, obiega Slonce po prawie kolowej orbicie, okraza Slonce. Slowo "obracac" bardziej kojarzy sie z obracaniem wokol wlasnej osi, czyli z rotacja. Po co uzywac tego samego slowa do opisu dwoch roznych ruchow, jesli uzycie roznych, wlasciwszych slow ulatwia odroznienie jednego ruchu od drugiego? str.111: "Sonda Cassini po drodze wykorzystala...", a w nastepnym zdaniu: "Za kazdym razem nabieral predkosci". Moze raczej "nabierala" predkosci? Prawda, ze Cassini to on, ale "sonda Cassini" to ona. str.190: "Zdecydowana wiekszosc gwiazd w naszej Galaktyce, wokol ktorych poszukiwalismy planet, ma jakies uklady planetarne." To zdanie moze jeszcze okazac sie prawdziwe, ale sugeruje ono, ze planety odkryto u wiekszosci gwiazd, wokol ktorych ich szukano. U znakomitej wiekszosci gwiazd nie odkryto jednak zadnych planet z powodu ograniczen stosowanych metod. Np. w metodzie poszukiwania tranzytow przy pomocy masowej fotometrii wielokrotnie mierzy sie jasnosci milionow gwiazd, zeby znalezc garsc planet. str.173: "linie widma zawsze przesuwaja sie w te [czerwona] strone". Rzeczywiscie, PRAWIE zawsze, ale akurat dla "bliskiej galaktyki" pokazanej na rysunku (M31) linie te przesuwaja sie w strone niebieska, czyli przeciwnie niz wskazuja prazki na rysunku. Ten ostatni punkt to prawdziwy drobiazg, wspominam o nim jedynie dlatego, ze niekorzystnie zsumowaly sie w nim dwie niescislosci: 1) stwierdzenie, ze "linie zawsze przesuwaja sie" ku czerwieni nie jest do konca prawdziwe; 2) grafik jako "bliska galaktyke" przypadkowo wybral wlasnie taka, ktora sie do nas zbliza, a nie oddala. Tyle bledow rzucilo mi sie na oczy przy szybkim czytaniu. Normalnie poprawiam takie kwiatki dlugopisem i daje dzieciom ksiazke z poprawkami. W przypadku ksiazki Dawkinsa czasami trudno naniesc poprawki, bo kosmiczne tlo niektorych stron jest nalezycie czarne... Nie wiem co powiedzieliby biolodzy czy geologowie na tresci ewolucyjne czy tektoniczne. Dla fizyka wygladaja prawidlowo. Ksiazka bylaby wspaniala gdyby nie wyzej wyszczegolnione problemy, czasami naprawde zenujace. W ogolnosci ilustrator naprawde swietnie wspolpracuje z tekstem. Stara sie okraszac komputerowa grafike elementami "tradycyjnego warsztatu" artystow i siega do roznych stylow graficznych. Niestety katastrofalny poziom powyzszych wpadek skutecznie rzutuje na calosc. Moja ocena: troja plus, czyli 6 na 10. A moglo byc bardzo wysoko. Niech wydawnictwo poprawi bledy, bo to grzech tak spartolic taka swietna ksiazke.